sobota, 21 listopada 2009

znad notatek

rozpierzchły mi się myśli jak ptaki
poplątały wątki
pajęczyna myśli zagubiła swoją wewnętrzną strukturę
labirynt wydłużył się i poszerzył
i coraz to obijam się od nowych nie widzianych wcześniej ścian

przeczekać?
przebić się?
zacząć jeszcze raz od początku?

a może usiąść z kubkiem gorącej kawy/melisy*
i zająć czymś zupełnie innym?:D

*w zależności od pory dnia

piątek, 20 listopada 2009

rozmyślania chochlika

ludzie to chyba jednak są dziwni
nie wiem czy kiedykolwiek ich zrozumiem
- pomyślał chochlik
tak jakby lubili się martwić
choć nic z tego nie wydaje się wynikać

i łatwo im przychodzi źle myśleć o sobie
jak coś nie wychodzi,
to zawsze to musi być czyjaś wina

a najpewniej ich właśnie

chciałbym im powiedzieć, że to głupie i bez sensu
że złe myślenie o sobie jest tak samo złe,
jak złe myślenie o kimś innym

a nawet gorsze, bo przecież my to wszystko sami słyszymy
i że cierpienie w życiu nie zjawia się, bo zawiniliśmy
a z martwienia się nikt jeszcze nie wyzdrowiał

ale...

nic nie powiem
w końcu nie jestem człowiekiem
i nie do końca rozumiem tę irracjonalną naturę
która potrafi cierpieć, gdy boli kogoś innego
choć
jak każde cierpienie
jest to zupełnie bez sensu

czwartek, 12 listopada 2009

o słoniu

był sobie kiedyś słoń
taki wesoły słoń nieco grubawy
ale czasem gdy radośnie machał trąbą to wrażenie znikało
taki szczęśliwy słoń

skąd dowiedział się o porcelanie?
sama nie wiem...
może przyśniło mu się picie herbaty z eleganckiej filiżanki
może ktoś mu kiedyś szepnął, że kawa i ciasteczko
to tylko z takiej maleńkiej białej
koniecznie ze spodeczkiem i łyżeczką
może ..
w każdym razie uwierzył
że naprawdę szczęśliwy będzie
gdy uda mu się zdobyć ekskluzywny komplet do serwisu
zdobiony delikatnymi różyczkami

w mieście w którym mieszkał słoń
było miejsce gdzie takie cudo można było nabyć
za rozsądną cenę
zresztą cena nie była problemem

słoń jakoś nie mógł tam wejść
inne zwierzęta wchodziły i wychodziły do sklepu kiedy chciały
kupowały małe lśniące łyżeczki i talerzyki
czasem nawet parę razy dziennie [o rozpusto]
dla niego drzwi jakoś nie pasowały

słoń posmutniał
całymi dniami potrafił czekać
wpatrywać się w witrynę i podziwiać przez szybę
zgrabne kształty
porcelanowych cudeniek

aż pewnego dnia
zauważył go właściciel i jakoś żal mu się zrobiło słonia
otworzył zapasowe drzwi i zaprosił go do środka

słoń z początku nie mógł uwierzyć
o to niemożliwe stało się możliwe
wreszcie podniósł się i radośnie pobiegł do wejścia
bojąc się uronić choćby sekundę
jakby bał się, że ta szansa już nigdy się nie powtórzy
no bo w końcu kto zaprasza słonia do składu porcelany

w środku wpadł w zachwyt
chciał zobaczyć wszystko razem i z osobna
wylewnie dziękował właścicielowi który
nieco spłoszony
stał w kąciku i czekał aby przyjąć zamówienie

jednak słoń zapomniał że do sklepu wchodzi się po to żeby coś kupić i wyjść
że trzeba wybrać jedną rzecz zapłacić i odejść
piękno małych porcelanowych filiżanek
mamiło obietnicą pewnego szczęścia
tańczył śpiewał radośnie machał trąbą

aż w końcu
gdy nie było już co zbierać
i wyciągnięto go siłą z lokalu
stał jeszcze długo i smutno patrzył w szybę
gdzie pojawił się nowy obrazek
'słoni nie obsługujemy'

tak jakby nie wiedział że prawdziwa czekolada
najlepiej smakuje w dużym kubku z utrąconym uszkiem
który czekał na niego w domu

poniedziałek, 2 listopada 2009

suma wszystkich strachów

a gdyby tak zebrać na małej białej karteczce
sterylnie czystej
sumę wszystkich strachów
chyba jednak nie powstałby żaden horror
ani nawet porządny psychologiczny thriller

bo strachy okazują się zupełnie zwyczajne
nie ma skrzypienia drzwi
ani charakterystycznej muzyki
budującej nastrój

jest lęk przed zmianą
przed ośmieszeniem i upokorzeniem
przed (kolejną już?) porażką
w najbardziej intymnych
lub też z innych powodów najważniejszych
sferach
przed koniecznością zmierzenia się z tym
co inni o nas sądzą i dlaczego
i co my na to
przed...

dość,
ze strachu wchodzę pod koc i zapalam światło