piątek, 2 kwietnia 2010

...

czasami ktoś lub coś
dosyć boleśni przypomni mi prostą prawdę
że życie bynajmniej nie jest sprawiedliwe
chociaż często wolałabym wierzyć że jest....

zastanawiam się do czego mi ta wiara jest potrzebna
 - do poczucia kontroli nad tym co się wokół dzieje?
przecież kontroli i tak nie mam, jedynie i to ograniczony, wpływ
- do traktowania ludzi i siebie jako odpowiedzialnych za swoje czyny i wybory
czy koniecznie wymaga to założenia równego startu, równych szans, równych możliwości?

boleśnie dotkliwy brak sprawiedliwości uczy pokory
pokazuje miałkość naszych ocen i sądów
ale i zostawia pustkę

być może to tylko zwykły zbieg okoliczności
ale ta pustka zdaje się rzucać cień krzyża
czyli Historii o tym co przeniknięte niesprawiedliwością do szpiku
boję się uwierzyć,
że to tak właśnie jest normalnie?

Brak komentarzy: